Pierwszy dzień w Middle School za nami. Mój syn wrócił do domu zadowolony i podekscytowany. A najważniejsze, że stwierdził, że ma bardzo miłych nauczycieli (miejmy nadzieję, że nie są mili tylko dlatego, że to dopiero początek roku szkolnego). ;)
Middle School (czyli polskie gimnazjum) to już coś zupełnie innego niż Elementary School (szkoła podstawowa). Dziecko musi radzić sobie samo, musi wiedzieć gdzie iść, na jaką lekcję, o której godzinie. Ponieważ mój syn poszedł do szkoły, która ma duży kampus (są połączone szkoły: podstawowa, gimnazjum i liceum) z wieloma budynkami, trochę się bałam, że przejście z jednego końca kampusu na drugi zajmie mu dużo czasu. Po powrocie stwierdził, że to tak tylko się wydaje, że jest daleko. Tak naprawdę wszędzie jest blisko. :)
Dla mnie te odległości były też przerażające dlatego, że w odróżnieniu od szkoły podstawowej, tym razem plecak jest wypełniony segregatorami i zeszytami do każdego przedmiotu. Niestety dopiero w 7 klasie dzieci mają dostępne szafki, gdzie mogą przechowywać rzeczy, których nie muszą zabierać do domu.
Mój syn już w pierwszym dniu zapoznał sobie kolegów, z którymi na dworze zjadł lunch, a na jutro po lunchu umówili się na piłkę nożną. :) Dzieci mają codziennie godzinną przerwę na lunch i czas ten mogą poświęcić nie tylko na jedzenie, ale też np. na sport na boiskach szkolnych. :)
Jak zwykle okazało się, że mama bardziej się denerwuje od dziecka. :) Szkoła jest przecież super! :)
Więcej informacji odnośnie nauki w Middle School będziemy Wam przekazywać na bieżąco. :)
Dzieci są bardziej otwarte aniżeli my dorośli.I chyba dlatego łatwiej nawiązują kontakty i są poprostu Cool :) Pozdrawiam