Nasz syn naukę w szkole Pine View w Osprey zaczął w 6 klasie (czyli w 1. middle school) i skończył w 12. Korzystając z okazji, że ma teraz tzw. gap year i duuużo czasu wolnego, postanowiłam to wykorzystać i trochę powspominać z nim te 7 lat.
O szkole Pine View pisałam już nieraz. Jak skorzystacie z lupki w prawym górnym rogu strony i wpiszecie “Pine View” wyskoczy trochę artykułów. Tych, którzy chcą zgłębić temat tej szkoły, zachęcam do poczytania.
Tymczasem zapraszam do wywiadu z moim synem, Rafałem.
Ja: Gdybyś miał odpowiedzieć na pytanie “czy warto iść do Pine View?” co byś odpowiedział?
Rafal: Tak.
Ja: Dlaczego? Co takiego jest w tej szkole wyjątkowego?
Rafal: Po pierwsze dlatego, że można w niej spędzić 11 lat. Zaczyna się 2 klasą, a kończy 12. Ja miałem okazję spędzić tam 7 lat, ponieważ do 4 i 5 klasy chodziłem do Ashton Elementary, a klasy 1-3 spędziłem w szkole w Warszawie.
Po drugie jest wysoki poziom i wszyscy są na w miarę podobnym poziomie.
Po trzecie ogólnie jest mniej ludzi w poszczególnych rocznikach niż w innych szkołach, dlatego wszyscy się znają.
Po czwarte kampus jest bardzo duży i dużo czasu spędza się na zewnątrz między lekcjami. Kampus składa się z wielu budynków. W ciągu ostatniego 1,5 roku większość zajęć miałem w nowo wybudowanym 3-piętrowym budynku, natomiast wcześniej musiałem przechodzić między budynkami parterowymi.
Ja: Czyli lubiłeś ten kampus?
Rafal: Tak, jest to coś innego niż zamknięcie się w jednym wielkim budynku na cały dzień. Wolę coś takiego, kiedy przynajmniej między lekcjami można spędzić chociaż chwilę na zewnątrz.
Ja: Co takiego fajnego jeszcze było na tym kampusie?
Rafał: Było dużo drzew, natury. Nie było tak “betonowo”.
Ja: Pamiętam, że jeszcze były jakieś boiska sportowe i sale gimnastyczne.
Rafał: Był budynek sportowy, w którym była siłownia i sala do koszykówki i siatkówki.
Na zewnątrz kampusu były boiska do tenisa, koszykówki, siatkówki i ogromny teren z trawą, gdzie graliśmy w różne gry: piłkę nożną, football itp.
Ja: Przejdźmy teraz do nauki. Co było trudniejsze, middle czy high school?
Rafal: High school. Dlatego, że wziąłem w sumie 13 przedmiotów AP, które kończyły się trudnymi egzaminami.
Ja: Ale nie musiałeś wybierać tych przedmiotów, mogłeś wziąć wszystkie normalne, standardowe, wtedy miałbyś mniej nauki, prawda?
Rafał: Tak, mogłem wziąć wszystko na standardowym poziomie, ale raczej nikt tak nie robił. Ogromna większość osób brała bardzo dużo przedmiotów AP, mniej więcej tyle co ja.
Ja: Pamiętam, jak siedzieliśmy i razem tworzyliśmy Twoją ścieżkę w high school. Decydowałeś, jakie przedmioty i w jakich klasach będziesz chciał wziąć. Tak jak mówiłeś wcześniej, wziąłeś dużo przedmiotów AP. Czy gdybyś mógł cofnąć czas, inaczej zaplanowałbyś tę ścieżkę?
Rafal: Nie. Na szczęście udało mi się zdać wszystkie egzaminy.
Ja: Znasz osoby z innych szkół. Czy mógłbyś powiedzieć, jak według Ciebie porównuje się poziom Pine View do innych szkół? Wiem, że dużo rodziców zastanawia się nad tą szkołą, bojąc się, że ich dzieci nie dadzą rady, albo że nie będą miały czasu dla siebie, bo będą musiały siedzieć nad lekcjami. Jak jest naprawdę?
Z tego co wiem, w innych szkołach, które znam, a znam Riverview High School i Sarasota High School są specjalne programy, w SHS jest AICE (jest to podobny program do AP), a w Riverview jest IB. Są to programy porównywalne do AP w Pine View. Moim zdaniem średni poziom natomiast, jak nie weźmiesz trudniejszych przedmiotów jest w tych szkołach niższy niż w Pine View.
Ja: Mówisz o high school. A tak ogólnie?
Rafał: To nie jest tak, że spędzasz godziny nad lekcjami. Wszystko zależy od osoby i od nauczyciela. Ale były osoby, którym było ciężko, były to jednak wyjątki. I wiem, że były jakieś osoby, które się przepisały z Pine View, bo nie dawały rady.
Ja: Wróćmy do Twoich początków w Pine View, kiedy zacząłeś 6 klasę. Jakie były Twoje pierwsze wrażenia? Pamiętam, jak dostałeś mapkę kampusu z zaznaczonymi miejscami, do których miałeś iść. Czy nie było to dla Ciebie zbyt trudne? Miałeś tak naprawdę kilka minut przerwy między lekcjami, a kampus w Pine View jest dosyć duży.
Rafal: Nie, nie miałem z tym problemów. Na początku patrzyłem na mapę, a po kilku dniach już zapamiętałem gdzie mam iść.
Ja: No właśnie, bo tutaj uczniowie mają tak naprawdę codziennie te same lekcje w tych samych godzinach. Nie ma tak jak w Polsce, że codziennie jest inny plan. Jest to ogromne ułatwienie dla uczniów.
A jak z przyjaźniami/znajomościami? Często osoby, z którymi rozmawiam pytają mnie, jak to tutaj jest. Czy łatwo dzieci nawiązują przyjaźnie w szkole?
Rafal: Oczywiście zależy to od każdego dziecka, ale tak. Szczególnie nawiązuje się przyjaźnie z osobami o tych samych albo podobnych zainteresowaniach. Pamiętam jak na początku poszedłem do Pine View, kolegowałem się z osobami, które grały w piłkę nożną. Graliśmy w długiej przerwie na lunch w piłkę na kampusie oraz na lekcji wf. Potem polubiłem koszykówkę i trzymałem się często w grupie osób, które też lubiły koszykówkę. A później pokochałem bieganie, dzięki któremu nawiązałem znajomości w innej szkole.
Ja: No właśnie. W Pine View niestety w high school nie ma w ogóle sportów, dlatego musiałeś się zapisać do drużyny biegowej do innej szkoły.
Tak, zapisałem się do Sarasota High School, gdzie poznałem nowych ludzi i nawiązałem nowe znajomości.
Ja: Ale niestety przez to musiałeś codziennie jeździć na treningi z Pine View do Sarasota High School.
Rafal: Tak, codziennie po lekcjach, które kończyłem ok. 1:00 po południu, musiałem jechać do Sarasota High School. Na początku jeździłem ze starszymi kolegami i koleżankami, a potem jak już miałem prawo jazdy i swój samochód, jeździłem swoim samochodem.
Ja: Trzeba zaznaczyć że z Pine View do Sarasota High School jest 11 mil, czyli prawie 18 km. Trzymając się tematu samochodów, w Pine View był specjalny parking dla uczniów. Możesz coś nam o tym opowiedzieć?
Rafal: Trzeba kupić rezerwację na miejsce parkingowe w tzw. shell lot. Jest to ogromny parking dla uczniów, którzy mają samochody. Poszczególne roczniki mogą wybierać sobie miejsca w poszczególnych częściach parkingu. Dalej od bramy były miejsca dla młodszych roczników.
Ja: W jaki sposób rezerwowało się takie miejsce?
Rafal: W danym dniu przed rozpoczęciem roku szkolnego rezerwowało się miejsce online. Pamiętam jak czekałem o 6 rano na odblokowanie możliwości rezerwacji. Mogłem wybrać spośród dostępnych miejsc. Oczywiście im bliżej bramy szkolnej tym lepiej, żeby nie trzeba było daleko iść.
Ja: Ok, to teraz przejdźmy do nauczycieli. Szkoła ma bardzo wysoki poziom, jest to jedna z najlepszych szkół w USA. Ale czy wszyscy nauczyciele byli w porządku? Czy byli też tacy, którzy Twoim zdaniem nie powinni uczyć w takiej szkole?
Ogólnie wszyscy byli ok, ale zdarzyło się kilku takich, którzy po prostu mieli dziwne podejście do nauczania. Przez to musiałem więcej korzystać np. z youtube (gdzie można naprawdę znaleźć dużo przydatnych do szkoły filmików), ponieważ nauczyciele nie potrafili dobrze uczyć.
Ja: No właśnie, niestety wiele zależy od nauczyciela. Nawet w szkole, która ma niższą ocenę, jak się trafi świetny nauczyciel z danego przedmiotu, można się dużo nauczyć.
Rafał: Tak, to prawda. Niektórzy są fajni i super przekazują wiedzę, a inni są nudni i niemili.
Ja: Ostatnie dni szkoły były wzruszające, przede wszystkim dla mnie. Kolejny etap w życiu dobiegł końca. Pisałam o tym na naszym blogu. Powiedz, czego będzie Ci brakować z Pine View?
Rafał: Na pewno interakcji z ludźmi. W Pine View miałem dużo kolegów i koleżanek, z którymi dużo się wygłupialiśmy i śmialiśmy.
Ja: No tak, teraz masz tzw. gap year (o czym też wcześniej pisałam), dlatego nie masz na razie aż takiego kontaktu z rówieśnikami.
Rafał: To prawda. Na szczęście kilku moich kolegów studiuje na miejscu albo online, dlatego mam parę osób, z którymi spędzam czas, przede wszystkim na treningach.
Ja: Wszystko przed Tobą, za rok będziesz na uczelni, na której będzie ok. 35 tys. osób.
Rafał: Tak, to prawda.
Ja: Ale schodzimy z tematu. O uczelni na pewno będziemy jeszcze pisać. Dziękuję Ci za wywiad, myślę, że pomoże on szczególnie tym, którzy zastanawiają się, czy wziąć tę szkołę pod uwagę przy przeprowadzce na Florydę.
Rafał: Dziękuję.