Dzisiaj w szkole podstawowej u mojego syna odbyła się mini imprezka związana z Walentynkami. Dzieci wymieniały się różnymi upominkami od kartek walentynkowych po paczuszki ze słodyczami, naklejkami itp, oglądały film i jadły ciasteczka.
Ostatnio dostaliśmy od nauczycielki kartkę, że jeśli chcemy podarować coś dzieciom na Walentynki, musimy uwzględnić każde dziecko w klasie, niezależnie od płci. :) W Polsce z czymś takim się nie spotkaliśmy, zawsze Walentynki dawało się płci przeciwnej i osobie, którą się bardzo, bardzo lubi. :)
Tutaj Walentynki w szkole traktowane są bardziej jako przyjacielski gest, powiedzenie komuś, że go się lubi, niezależnie od płci. Dlatego też dzieci uczone są, żeby nie pomijać żadnego dziecka. Mogłam posłuchać mojej koleżanki Amerykanki, która mówiła mi, że właśnie tak jest i żebyśmy cokolwiek kupili dla syna, żeby rozdał w szkole. Jak powiedziałam to mojemu synowi, on się uparł, że nie będzie dawał Walentynek chłopakom. :)
Niektórzy dawali tylko małe karteczki albo np. po lizaku. My nie daliśmy nic… okazało się, że tylko dwójka dzieci w klasie nie miała upominków…
No cóż, poprawimy się następnym razem. Podobno kolejna okazja na dawanie upominków w szkole to Wielkanoc. :)
Myslisz ze syn da sie namowic na Walentynki w przyszlym roku? :-) to fakt w Stanach sa traktowane Walentynki zupelnie inaczej. A podobno to amerykanskie swieto….
Tak, bo już dzisiaj powiedział, że następnym razem chce rozdawać upominki. :)