Jak przylecieliśmy na Florydę, już na samym początku znajomi mówili nam, że jeśli wybierzemy się do jakiejkolwiek restauracji, musimy dać napiwek i że jest to tutaj konieczność.
Nie znaczy to, że w Polsce napiwków się nie daje, jednak tutaj jest to niemalże wymagane. Nie jest tak, że jeśli nie damy napiwku, to nie wypuszczą nas z restauracji, ale będzie to bardzo źle odebrane. Dlaczego? Kelnerzy w restauracjach dostają często bardzo niską podstawę i praktycznie ich wypłata składa się głównie z napiwków.
Ostatnio byłam świadkiem dyskusji na Facebooku, gdzie Amerykanka, która pracuje jako kelnerka w restauracji narzekała na zbyt niski napiwek od klientów. Zaczęła swoją wypowiedź tym, że bardzo rzadko zabiera głos na Facebooku, a jeszcze rzadziej narzeka na coś publicznie, jednak tym razem nie wytrzymała. Otóż rachunek jej klientów opiewał na 118 dolarów. Wiele osób twierdzi, żę napiwki powinny wynosić minimum 15% rachunku, czyli w tym przypadku min. 17.7 dol. Tymczasem klienci dodali do rachunku tylko 3 dolary.
Ciekawa byłam komentarzy pod tym wpisem. Okazało się, że wszyscy jednogłośnie przyznali rację kelnerce. Pisali, że 15% to całkowite minimum. Jeśli kogoś stać na wysoki rachunek, powinien dawać wyższy napiwek, czyli w tym przypadku napiwek powinien być jeszcze wyższy niż 15% rachunku. Jedna osoba napisała, że jeśli kogoś nie stać na napiwek, nie powinien w ogóle jadać na mieście. Inna, że kelnerka powinna podać imię i nazwisko klientów. Jeszcze inna, że zawsze daje napiwek min. 20%.
O napiwkach opowiadała dzieciom również nauczycielka mojego syna. Zaznaczała, że ponieważ w USA dużo kelnerów żyje głównie z napiwków są one koniecznością. Wspominała jak będąc na wycieczce w Europie dała kelnerowi napiwek w restauracji i zaskoczona była jego radosną reakcją. Widocznie napiwek był dla niego bardzo duży, a dla niej nie było to nic nadzwyczajnego. :)
