Chyba ostatnio nikomu nie trzeba tłumaczyć, dlaczego flagi amerykańskie są opuszczone do połowy masztów. W mediach i nie tylko toczą się dyskusje na temat ostatniej tragedii w Parkland, m.in. o tym, jak dzieci w szkołach przygotowują się na wypadek takich sytuacji. :(
Trudno mi pisać o tym, co się stało w Parkland na Florydzie. Sama mam syna, który chodzi do szkoły i myślę, że każdy rodzic, jak słyszy o takich tragediach, od razu myśli o swoich dzieciach. :( Mam nadzieję, że szkoły będą lepiej chronione i że nigdy więcej nie dojdzie do tak tragicznego wydarzenia.
Oczywiście oprócz burzliwych dyskusji w mediach, toczą się dyskusje w domach o tym co się stało. My rozmawialiśmy z naszym synem m.in. o tym, jak w szkole wyglądają przygotowania do tego typu sytuacji…
Są to tzw. drills, czyli ćwiczenia na wypadek sytuacji awaryjnych. Jest tornado drill, hurricane drill, fire drill czy active shooter drill.
Uczniowie są przez nauczycieli powiadomieni, że za chwilę będą takie ćwiczenia. Niektóre są wykonywane bez zapowiedzi, np. nagle włączany jest alarm przeciwpożarowy. Zawsze nauczyciele przekazują uczniom informację o tym, że są to tylko ćwiczenia. Uczniowie muszą wykonywać wszystkie polecenia nauczyciela, w ten sposób ucząc się jak zachować się w danej sytuacji.
Ćwiczenia takie nie trwają długo, ok. 5-10 minut. Po nich uczniowie wracają do zajęć.
Jest to z jednej strony smutne, że takie ćwiczenia muszą się odbywać, z drugiej strony niestety konieczne… :(