Zaczęło się od piłki nożnej…

Edukacja Sport Wszystkie

Nasz syn w Polsce trenował piłkę nożną w jednym z warszawskich klubów. Pamiętam jak tutaj lecieliśmy i zastanawialiśmy się, jak to będzie, czy będzie mógł dalej szkolić się w swojej ulubionej dyscyplinie sportowej…

Mówi się, że piłka nożna w USA jest mało popularna. Z takimi myślami tutaj jechaliśmy martwiąc się, czy nasz syn będzie miał gdzie trenować piłkę. Oczywiście wcześniej szukaliśmy informacji na ten temat w Internecie i wiedzieliśmy, że jakaś tam szkółka jest w Sarasocie, ale podchodziliśmy do tego w ten sposób, że pewnie nie równa to się z warszawską szkółką.

Byliśmy mile zaskoczeni, kiedy zaczęliśmy się tym interesować już na miejscu i okazało się, że sarasocka szkółka nie jest taka zła. Są programy zarówno dla dzieci, które chcą sobie po prostu pograć, jak również już bardziej profesjonalne, w których drużyny jeżdżą nie tylko po okolicznych miejscowościach, ale również dalej, po całej Florydzie, próbując wypaść na koniec sezonu jak najwyżej w ogólnej klasyfikacji.

Nasz syn na samym początku chodził do tego podstawowego programu (zwanego RECREATIONAL), w którym dzieci miały raz w tygodniu trening i w każdą sobotę mecz. Drużyny grały między sobą, nie było wyjazdów, koszt był bardzo niski (z tego co pamiętam płaciliśmy chyba $120 za semestr), dla nas idealnie na nasze początki w USA. :) Praktycznie od razu dyrektor szkółki zauważył, że nasz syn powinien grać już bardziej profesjonalnie, dlatego po jakimś czasie przenieśliśmy go do programu COMPETITIVE. Treningi 2 razy w tygodniu (a później nawet 3) i mecze w różnych miejscach, turnieje wyjazdowe na drugim wybrzeżu Florydy 2 razy w roku. 

Ogólnie byliśmy zadowoleni z tej szkółki, chociaż wiemy, że niektórzy rodzice, którzy wiązali przyszłość dzieci z karierą piłkarską, przenosili dzieci do innej, bardziej profesjonalnej szkółki niedaleko Sarasoty. Ale wtedy poświęcenie było jeszcze większe. Więcej treningów, dojazdy, więcej wyjazdów. My niestety nie mogliśmy sobie na to pozwolić, poza tym zauważyliśmy też, że nasz syn zaczyna się interesować koszykówką… :)

Nie myśleliśmy, że z tego małego piłkarza wyrośnie młodzieniec, który tak pokocha koszykówkę. Widzieliśmy, że dobrze mu idzie, dobrze się przy tym bawi i co najważniejsze, może trenować w każdym momencie sam na osiedlu, gdzie część parkingu jest przystosowana do gry w kosza. :)

Zaczęło się… zapisaliśmy go na koszykówkę do lokalnego klubiku, w zeszłym roku wysłaliśmy na camp (obóz letni) koszykarski, grał w koszykówkę w szkole, trochę na WF, a trochę w przerwie po lunchu. Kiedy zaczęły się testy do szkolnej drużyny koszykówki, oczywiście koniecznie chciał startować i był pewny, że się dostanie!

Niestety, nie udało się… Jego przeciwnicy byli bardziej wyrośnięci i często trenowali koszykówkę od małego, a nasz syn od niecałego roku. Trochę się załamał, to było jego marzenie, ale nie ma tego złego…

Koszykówkę nadal lubi, woli teraz oglądać mecze NBA niż Ligi Mistrzów twierdząc, że są ciekawsze. W koszykówkę gra w wolnej chwili, ale już nie trenuje bardziej profesjonalnie. Karierę w lokalnym klubiku zakończył na jednym sezonie. Myśleliśmy, żeby go zapisać na kolejny sezon do innego, bardziej profesjonalnego klubu, ale wtedy pojawił się nowy sport. ;)

Nasz syn zaprzyjaźnił się w szkole z chłopakiem, który biega i świetnie mu idzie. Brat tego kolegi jest jednym z najlepszych biegaczy (w swoim roczniku) na Florydzie i dostał się na Harvard, właśnie dzięki temu, że jest tak świetnym biegaczem. Poza tym jak to w szkole bywa, na WF-ie są różne testy, dzięki czemu nasz syn mógł dostrzec, że nawet nieźle mu idzie w bieganiu. Do tego doszły biegi na 5 kilometrów, w których zaczął brać udział. W pierwszym biegu na 5 kilometrów biegł ze swoim dziadkiem (który akurat u nas był) i poszło mu naprawdę nieźle. Na kolejnym takim biegu uplasował się w czołówce!

No i tak zaczęła się miłość do biegania, która nadal trwa. :) Na początku tego roku dostał się do szkolnej drużyny biegowej dzięki czemu mógł zasmakować zawodów międzyszkolnych. Wypadł naprawdę nieźle, mimo tego że przygodę z bieganiem zaczął naprawdę niedawno. Obiecał sobie, że w wakacje będzie biegał jeszcze więcej, żeby poprawić swoje wyniki.

Nieraz mi mówił, że to jest to, że bieganie to jego przyszłość, że w końcu znalazł sport, w którym wszystko zależy tylko od niego, a nie często od innych, tak jak to jest w piłce nożnej czy koszykówce.

Dzisiaj pierwszy dzień wakacyjnych treningów z jego przyszłą drużyną biegową. Ponieważ w szkole naszego syna w liceum nie ma sportów, zapisał się do drużyny biegowej innego sarasockiego liceum, które słynie z najlepszych biegaczy w Sarasocie (m.in. to tu trenował słynny brat jego kolegi). ;) Nasz syn już nie może się doczekać treningów.

Zobaczymy, co przyszłość przyniesie, ale kibicujemy naszemu synowi i widzimy w nim potencjał. Pierwsze medale za bieganie już ma, czekamy na kolejne. ;)

W jednym z kolejnych artykułów opiszę różnice jakie według mnie są w podejściu do sportu u dzieci w Polsce i USA. Jest to temat, który omawiam z wieloma rodzicami, którzy przeprowadzają się z Polski do USA, dlatego myślę, że warto o tym napisać.

Tagged
Karolina Moscicki
Mieszkam od 2014 roku w Sarasocie z moim mężem i synem. Jeśli macie pytania odnośnie życia na Florydzie, zachęcam do kontaktu na kierunekfloryda.com/kontakt. Z chęcią pomogę również przy zakupie domu/mieszkania/biura. Zapraszam do kontaktu :)

2 komentarze do “Zaczęło się od piłki nożnej…

  1. Przeprowadzilismy sie niedawno do Sarasoty z 7-letnim synem, ktory tez bardzo lubi pilke nozna. Czy moglaby Pani podac nazwe druzyny pilkarskiej, w ktirej trenowal Rafal? Pozdrawiam

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *