Kojota znaliśmy wcześniej tylko z bajek o Strusiu Pędziwiatrze. :) Tymczasem w sobotę w trakcie wycieczki rowerowej w Venice poznaliśmy go na żywo. :)
[Not a valid template]
Jadąc ścieżką rowerową w Venice nagle po prawej stronie na trawie zauważyliśmy ogromnego żółwia. W tym samym czasie przed nami daleko na tej samej ścieżce stało jakieś zwierzę. Ni to pies ni sarna. :) Nie wiedzieliśmy co to jest. Zrobiłam zdjęcie i przybliżyłam na aparacie, żeby przyjrzeć mu się z bliska. Pierwsze co przyszło nam do głowy to hiena, ale stwierdziliśmy, że to zwierzę nie jest takie straszne jak hiena. :) Zaczęliśmy szukać w Internecie co to może być. Okazało się, że był to kojot.
Trochę się przestraszyliśmy, bo oprócz nas, na tym odcinku trasy nikogo nie było. Poczekaliśmy aż pojawią się jacyś rowerzyści. Przejechali spokojnie obok kojota, który zachowywał się tak jakby ich unikał. Stał dalej od trasy, jakby się odsunął na ich widok. Postanowiliśmy tak samo jak oni spokojnie przejechać. Kojot stał z boku trasy i nie za bardzo był nami zainteresowany, co widać na poniższym filmiku.
Po powrocie do domu, zaczęliśmy czytać o kojotach. Żywią się one niewielkimi zwierzętami (np. wiewiórkami, myszami, wężami, jaszczurkami czy owadami) i raczej unikają ludzi. Zdarzają się sporadyczne ataki kojotów na ludzi, ale należą do rzadkości.
Zapraszam również do obejrzenia zdjęć. Są zrobione z daleka, bo nie byłam aż tak odważna, żeby podejść bliżej kojota i lepiej go sfotografować. Na dwóch zdjęciach oprócz kojota widać po prawej stronie z boku ścieżki żółwia norowego. :)