Rejs z Tampy na wyspę Cozumel w Meksyku

Pozostałe Wszystkie

Rejsy są bardzo popularne wśród mieszkańców Florydy. Niektórzy nawet nazywają siebie “rejsoholikami”! I wcale im się nie dziwię! To doskonały sposób na zwiedzanie świata… Ostatnio postanowiliśmy się o tym przekonać i już teraz wiemy, że na jednym rejsie nie poprzestaniemy. :)

Postanowiliśmy zacząć od rejsu z Tampy na wyspę Cozumel w Meksyku. Ponieważ do Tampy mamy godzinę drogi samochodem, stwierdziliśmy, że ten rejs jest dla nas idealny na początek. :) Poza tym zależało nam na krótkim rejsie, żeby chociaż się wyrwać na parę dni…

Szukaliśmy w Internecie promocji w terminie wolnym od szkoły. W sierpniu udało nam się “zdobyć” trzy miejscówki na rejs od 2 do 6 stycznia w bardzo dobrej cenie. W sumie za 3 osoby zapłaciliśmy niecałe $1,000. Do tego zawsze trzeba doliczyć napiwki dla obsługi (nas wyniosły niecałe $150 za cały rejs) no i wszystko inne co nie jest wliczone w cenę, np. napoje alkoholowe, pamiątki, niektóre atrakcje (kasyno, bingo, centrum spa itp.).

Tak naprawdę jeśli ktoś chce zaoszczędzić, oprócz ceny podstawowej i napiwków (czego nie da się ominąć), nie trzeba nic dodatkowo wydawać. Jedzenia było wystarczająco i było dostępne przez całą dobę (razem z napojami). U nas była kawa zwykła, kawa bezkofeinowa, gorąca woda (do zrobienia herbaty), gorąca czekolada, zimna herbata i lemoniada (na śniadanie były dodatkowo soki owocowe). Przez całą dobę był otwarty kącik ze świeżo przygotowywaną pizzą. Oprócz tego w różnych godzinach przygotowywane były różne posiłki i większość była w formie bufetu: sałatki, słodycze, kanapki, kuchnia włoska, francuska, bufet meksykański, itp. itd. Pracownicy restauracji codziennie starali się urozmaicać nam kuchnię, a jednego dnia zorganizowali Czekoladową Ekstrawagancję (Chocolate Extravaganza). Jak się domyślacie było duuużo czekoladowych produktów. :D

Oprócz restauracji, gdzie serwowane były dania w formie bufetu, mogliśmy skorzystać z restauracji, gdzie serwowano dania. W restauracji takiej można było wybrać sobie z menu przystawkę, danie główne i deser. Ogólnie większość dań była wliczona w cenę. Były dania, za które trzeba było dopłacić np. $20, ale tak naprawdę nie trzeba było z nich korzystać. Wybór tych wliczonych w cenę był naprawdę duży.

Posiłki można było jeść wszędzie. Niektórzy zanosili je do pokoju, inni siedzieli w środku w restauracji, jeszcze inni przy basenach. My najbardziej lubiliśmy miejsce na zewnątrz statku, gdzie były ustawione stoliki i krzesełka na 10 piętrze statku przy samej wodzie. Jak tylko pogoda pozwalała, tam spędzaliśmy czas przy posiłkach.

Odnośnie pogody… no właśnie, to akurat niezbyt się udało. Na miejscu, na Cozumel było ciepło, ok. 25C, natomiast na samym statku, szczególnie bliżej Tampy było chłodno, często bardzo wietrznie. Dlatego też na zdjęciach i filmie często zobaczycie puste leżaczki. Ludzie raczej spędzali czas w środku, korzystając z barów, restauracji i innych atrakcji, które znajdowały się wewnątrz statku. No i przez tę pogodę ja wróciłam do domu przeziębiona. Tak zachwycałam się widokami ze statku, że nie straszny był dla mnie silnie wiejący wiatr i chłód… :/ Dlatego postanowiliśmy sobie, że następnym razem popłyniemy jak będzie cieplej… ;)

Na szczęście, tak jak już wcześniej pisałam, w Meksyku było bardzo ciepło… ale zanim dopłynęliśmy do Meksyku, mieliśmy przed sobą sporo czasu na statku. A statki te budowane są w taki sposób, żeby jak najwięcej na nich odpocząć/pobawić się/najeść itp. :D Żeby pamiętać o wszystkich atrakcjach, otrzymywaliśmy codziennie wieczorem plan wydarzeń na kolejny dzień: gdzie możemy jeść, w jakich godzinach i gdzie i o której są organizowane przeróżne atrakcje. Zamiast papierowego planu można było sobie zainstalować aplikację, w której zaznaczaliśmy interesujące nas atrakcje. Dzięki temu bardzo łatwo planowało się cały czas spędzony na statku. Wystarczyło, że uruchomiliśmy aplikację i wybraliśmy atrakcje, które oznaczyliśmy serduszkiem i mieliśmy całą listę atrakcji posortowanych chronologicznie.

Dlatego też jak będziecie płynąć w tego typu rejs, warto zainstalować sobie wcześniej aplikację danej sieci. Akurat u nas (w Carnival) nie trzeba było wykupować Internetu, żeby korzystać z tej aplikacji. Żeby korzystać ogólnie z Internetu, już trzeba było zapłacić. My postanowiliśmy nie płacić dodatkowo, w końcu byliśmy na wakacjach i chcieliśmy trochę odpocząć od blogów, Facebooków itp. :D

Ale może trochę więcej o atrakcjach. Atrakcji na statku było naprawdę baaardzo dużo, od różnych zespołów muzycznych, przez karaoke, konkursy, bingo po imprezy nocne dla dorosłych. Najlepsze dla nas były przedstawienia organizowane w specjalnej sali, w której siedziało się przy stolikach, na sofach, można było zamawiać drinki, jeść itp. ;) W sali tej organizowane były różne pokazy, które naprawdę warto obejrzeć. U nas największe były dwa takie show. Jeden był z muzyką z lat 80-tych, a drugi z muzyką rockową. Występował 8-osobowy zespół, w którym byli zarówno tancerze jak i piosenkarze. Wszystko naprawdę na bardzo wysokim poziomie. Przypominało mi to trochę finały Mam Talent, które kiedyś oglądałam. ;)

Większość atrakcji była wliczona w cenę rejsu. Mogliśmy korzystać z siłowni, brać udział w różnych konkursach (np. na najbardziej owłosioną klatę! nie żartuję!), tańczyć do różnej muzyki (np. latino), czy obejrzeć wcześniej wspomniane pokazy. Były organizowane imprezy na świeżym powietrzu, kurs zumby, czy pokaz rzeźbienia w lodzie. Można było spędzić czas na basenie, w jacuzzi, na leżaczku (jeśli nie było zbyt zimno), w sali wypełnionej różnymi grami planszowymi, w barach, na karaoke, grając w koszykówkę, tenisa stołowego czy mini golfa. Dla mnie jednak największą atrakcją były widoki ze statku. Widzieliśmy zachód i wschód słońca nad wodą, delfiny skaczące przed statkiem. Płynęliśmy pod mostem Sunshine Skyway Bridge prowadzącym z Sarasoty do Tampy (wcześniej jeździliśmy po nim samochodem ;) ). Dzięki temu, że do portu w Cozumel przybiło naraz 5 statków (3 Carnival i 2 Royal Caribbean), mogliśmy z bliska je zaobserwować. Niesamowite wrażenie było jak wszystkie zaczęły odpływać i do siebie wzajemnie trąbiły. ;) 3 popłynęły w inną stronę i 2 wróciły do Tampy.

No ale nie wszystko jest takie piękne i wspaniałe na statku… ;) Trzeba się nastawić na mały pokoik (chyba że zarezerwujecie sobie apartament). ;) My wzięliśmy ten najtańszy bez okna (zasłonka na zdjęciach i filmie to tylko atrapa). :D I tak wiedzieliśmy, że będziemy w nim tylko spać. Nie popłynęliśmy w rejs, żeby siedzieć w pokoju, ale korzystać z jak największej ilości atrakcji. Dlatego trzeba się po prostu nastawić, że tego typu pokoje na statkach są malutkie. My tak się nastawiliśmy i w sumie nie byliśmy zaskoczeni. W pokoju było duże łóżko + dostawka dla naszego syna, telewizor, biurko z kilkoma szufladami, szafa z kilkoma półkami i miejscem z wieszakami, gdzie można było powiesić naprawdę sporo ubrań + jeszcze miejsce przy szafie znowu z wieszakami i z miejscem na buty. Łazienka również malutka, ale dobrze wyposażona, mnóstwo ręczników, szampon i płyn do kąpieli, mydło (wszystko doładowywane jeśli zajdzie potrzeba).

Pokojówki naprawdę bardzo się starały. Codziennie w pokoju zastawaliśmy jakiegoś zwierzaczka albo serduszko ułożone z ręczników. :D Raz nawet zorganizowany został kurs układania takich zwierzaczków (na który poszliśmy i muszę w końcu spróbować ułożyć coś w domu), a rano w dniu tego kursu, zastaliśmy ich pełno na leżaczkach przy basenie (widać to na filmie).

Kolejnym minusem rejsu jest bujanie… Wiedzieliśmy, że może bujać, dlatego wzięliśmy w razie czego leki (Dramamine). Jednego wieczoru, kiedy statek przyspieszył, tak bujało, że mimo że chcieliśmy chwilę posiedzieć w pokoju, nie daliśmy rady. Mój syn się źle poczuł, dlatego wyszliśmy na zewnątrz. Od razu mu się poprawiło, dlatego obyło się bez leków. ;) Na pewno znajdą się osoby, którym będzie po prostu niedobrze, dlatego zawsze warto wziąć ze sobą leki. A jeśli się zapomni, na statku jest klinika, w której na pewno pomogą. ;)

I chyba ostatni minus to ceny zdjęć robionych przez fotografów na statku. Pojawiali się oni w różnych sytuacjach, w różnych momentach. Robili zdjęcia z piratem, kapitanem statku, aztekami przy statku w Meksyku itp. Później zdjęcia te były zamieszczone na specjalnych półeczkach na jednym z pięter statku. Jak jakieś zdjęcie nam się spodobało, mogliśmy je kupić. Były trzy wersje zdjęć, pierwsze, te najtańsze kosztowały $12 za sztukę, a najdroższe (największe) $22 za sztukę. Oczywiście to nie my wybieraliśmy jaki chcemy rozmiar zdjęcia. Zdjęcia już były wywołane. :) Każdy znajdował kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt zdjęć ze swoją osobą (chyba że za każdym razem jak podchodził fotograf, to odmawiał zrobienia zdjęcia), także łatwo sobie policzyć, ile trzeba by było wydać pieniędzy, gdybyśmy chcieli kupić wszystkie zdjęcia. Myślę, że większość osób skusiła się chociaż na kilka sztuk, bo zdjęcia te były naprawdę super jakości. No i jak można nie kupić np. zdjęcia swojego dziecka z kapitanem statku? :D

To tylko drobne minusy rejsu, na które trzeba się po prostu przygotować. Bujanie czuć jeszcze jak się przybędzie na ląd. Nam nawet po powrocie do domu wydawało się, że nasze podłogi się bujają. ;)

Plusów takiego rejsu jest o wiele więcej niż minusów. Chyba największy plus to taki, że można kwaterując się w jednym miejscu, zwiedzić wiele różnych miejsc. My akurat odwiedziliśmy tylko wyspę Cozumel w Meksyku, ale rejsy są różne, mogą być tygodniowe, 2-tygodniowe, a nawet i dłuższe. W taki rejs można popłynąć nawet przez Atlantyk do Europy (akurat na to chyba bym się nie odważyła). ;)

Ale wróćmy do naszego rejsu…

Trwał w sumie 5 dni/4 noce. Z Tampy wypłynęliśmy o godzinie 4 po południu. Pamiętajcie, że warto do portu przyjechać odpowiednio wcześniej. My zaznaczyliśmy, że będziemy między 1 a 1.30, ale mogliśmy jeszcze wcześniej przyjechać, bo kolejka już była spora. A jak się wejdzie na statek wcześniej, to już wcześniej można korzystać z niektórych atrakcji, na przykład z jedzenia! :D

Cały kolejny dzień płynęliśmy… i naprawdę nie nudziło nam się nawet przez chwilę. Kolejnego, trzeciego dnia przypłynęliśmy do portu na Cozumel i o godz. 8 rano mogliśmy zejść na ląd. :) Było to dla nas duże przeżycie, ponieważ jeszcze nigdy nie byliśmy w Meksyku… Ale o Meksyku napiszemy w kolejnym artykule…

Na statek musieliśmy wrócić maksimum o 5.30, żeby o 6 wyruszyć w drogę powrotną. Kolejnego dnia znowu mieliśmy cały dzień na morzu, a piątego dnia rano przybiliśmy do portu w Tampie. :)

Na koniec trochę o samym statku

Płynęliśmy statkiem Carnival Paradise, który posiada aż 14 pięter! Najlepiej jak klikniecie tutaj www.carnival.com/cruise-ships/carnival-paradise.aspx, gdzie znajdziecie dużo ciekawych informacji o tym statku wraz ze zdjęciami i planami poszczególnych pięter. :)

Z tego co czytaliśmy jest to jeden ze skromniejszych statków, chociaż na pierwszy raz moim zdaniem, jest idealny. :) Statek ma pojemność 2052 turystów, chociaż u nas mówili, że było 2700 osób. Możliwe, że ta pierwsza liczba dotyczy miejsc bez dostawek. Oprócz turystów, jest 920 osób obsługujących. Co ciekawe odnośnie pracowników statku, pochodzą oni z prawie 50 krajów! Widzieliśmy wśród nich naprawdę różne narodowości. Pracują pół roku non stop, a potem mają kilka tygodni przerwy (w zależności od kontraktu), czyli tak naprawdę przez pół roku non stop mieszkają na statku!

Odnośnie liczby turystów, zastanawialiśmy się jak zorganizowany będzie “rozładunek” 2700 osób, ale przebiegło to naprawdę bardzo sprawnie. Tak naprawdę prawie nie staliśmy w kolejkach i bardzo szybko byliśmy już na parkingu. :)

Kolejny rejs planujemy ze wschodniego wybrzeża na Bahamy i wyspę Half Moon Cay. Ale to na razie plany. Jak popłyniemy, na pewno się o tym dowiecie. :)

[Not a valid template]

Tagged
Karolina Moscicki
Mieszkam od 2014 roku w Sarasocie z moim mężem i synem. Jeśli macie pytania odnośnie życia na Florydzie, zachęcam do kontaktu na kierunekfloryda.com/kontakt. Z chęcią pomogę również przy zakupie domu/mieszkania/biura. Zapraszam do kontaktu :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *